Bez-obrazy, jakże inaczej mógłby brzmieć tytuł wystawy Bogmiły Twardowskiej-
Rogacewicz, nadany przez samą artystkę wobec swoich dzieł? Skromna, zawsze najbardziej
krytyczna względem samej siebie, postrzegająca i odczuwająca świat z siłą niedostępną nam,
twardo stąpającym po ziemi. Moje obrazy niczego nie wyobrażają, nie szukaj więc w nich
znajomych form i kształtów, zdaje się dobitnie mówić tytułem wystawy. To jednak pół prawdy…
Obrazy Bogumiły mówią o wiele więcej, aniżeli chciałaby tego sama artystka. Opowiadają o
świecie w znaczeniu metafizycznym. Jest to opowieść o energii wszechświata, w której świat
zewnętrzny ulega przefiltrowaniu przez nadzwyczaj bogaty wewnętrzny świat artysty i konfrontuje
się z nim ponownie w formie gotowego dzieła. Konfrontujemy się z nim my sami, odbiorcy. To, co
zawsze najbardziej urzekało mnie w obrazach malarki, to doskonała harmonia kompozycji! To
pewien paradoks, kiedy z kłębowiska abstrakcyjnych plam barwnych i swobodnych pociągnięć
pędzla wyłania się nagle świat doskonale harmonijny. Toboły energii raz kipią potężna
energetyczną mocą, raz szepczą łagodnością i bez względu na to, jaki stan opisują, kompozycja
zarówno w sferze barw, jak i pozornie bezładnych kształtów rozpływa się ostatecznie w doskonałej
jedności. Czyż nie taki jest otaczający nas świat? Raz bolesny, raz szczęśliwy, raz zupełnie
zwyczajny, ale gdy zbliżymy się do jego jego istoty, doświadczymy również jego
wszechogarniającej harmonii?
Artystka ucieka od realnych form i kształtów, które mogłyby wywołać skojarzenia z konkretnym
przedmiotem czy zjawiskiem. Karkonosze, u stóp których mieszka i pracuje, zawsze ją pociągały.
Pejzaże Bogusi nie są jednak malarstwem krajobrazowym sensu stricte. Są e s e n c j ą krajobrazu.
Pozbawione szczegółów, skupione na dominujących liniach i plamach barwnych, jakie tworzą
realne formy, są ich artystycznym uogólnieniem. I tutaj także, mocno przefiltrowanym przez
energię, stan i sposób widzenia twórcy. Na przeciwległym biegunie znajdują się Tobołki, Toboły,
Tobołeczki energii, a ostatnimi czasy sama Energia. Doskonale widać w nich ewolucję artystki, gdy
z początku dzieli się z nami swoimi energetycznymi pakunkami, by ostatecznie odważyć się na
próbę opisu samej energii, energii nie tyle własnej, co, jak się wydaje, dostrzeżonej i
przepracowanej energii kosmicznej właśnie. Ewolucja idzie w kierunku uspokojenia palety
kolorystycznej, wyciszenia formy, coraz subtelniejszych przejść pomiędzy poszczególnymi
pociągnięciami pędzla. Kipiące barwą, kontrastowymi zestawieniami kolorystycznymi, śmiałymi
pociągnięciami pędzla kompozycje wcześniejsze; ustępują stonowanym, bardziej ujednoliconym i
wyciszonym. To malarski majstersztyk, w którym ujawnia się niebywała artystyczna wrażliwość i
kunszt wykonania.
Zdumiewające są małe formy na papierze z cyklu Miejsca, powstałe na plenerze malarskim w
Michałowicach. To, co widzi Bogusia i jak wyobraża zobaczone tytułowe Miejsca, budzi respekt.
W tym jednym jedynym wypadku artystka pozwala nam snuć skojarzenia z rzeczywistością.
Światło padające mocnym strumieniem na podłogę wnętrza, widok z okna, korytarz, otwór
drzwiowy, okienny, fragment pejzażu. Nasz racjonalizatorski umysł dąży do zapoznanych
skojarzeń. Nie ulegajmy mu, i nawet w Miejscach postarajmy się dostrzec kompozycyjną
doskonałość, subtelność połączeń barwnych, ogromną wrażliwość na spostrzeżenia i niebywały
talent w przetransponowaniu ich na gotowe dzieło sztuki.
W osobie Bogumiły Twardowskiej-Rogacewicz mamy prawdziwy skarb; w jej dziełach wspaniałą,
głęboką, intuicyjną opowieść o energii wszechświata. To zbliża ją do najwybitniejszych
przedstawicieli malarstwa abstrakcyjnego. Gdy przyglądam się Tobołkom energii nieodparcie
myślę o traktacie Wassilego Kandinsky’ego O duchowości w sztuce. Czemuż, skoro autor dał jej
jakże inny wyraz artystyczny ? To prawo artysty. Prawo do dzielenia się z nami subiektywnym
doznaniem i zindywidualizowaną formą. I czasem racjonalizatorski zmysł męski, musi ustąpić
potędze kobiecej intuicji.
dr Agata Rome-Dzida
20.03.2019, Staniszów